piątek, 9 września 2011

Straszny tydzień

Strasznie zaczął się ten tydzień i na szczęście już się kończy. Mam nadzieję, że następny będzie lepszy.
U nas w domu chorobowa sztafeta. Zaczęło się od ślubnego, który przyniósł do domu grypę żołądkową. Normalnie on to jak dziecko z przedszkola, wszelkie wirusy przynosi do domu i od niego zaczynają się wszelkie choroby. W poniedziałek razem z nim temperaturę dostał Miś i całe 39,6 kresek. Ślubny już we wtorek był po wszystkim, a Miś dalej 39,6 kresek. W środę pałeczkę przejęła Mysza i cała noc do czwartku była na równych nogach. W czwartek już było po wszystkim, ale oczywiście rozpacz Myszy była wielka, bo szkoła opuszczona. Miś dalej 39,6 kresek. Na szczęście już dziś nie ma temperatury (puk puk w niemalowane) i mam nadzieję, że się nie odnowi bo oszaleję.
Ale na pocieszenie kupiłam sobie cukiernicę i mlecznik urody cudnej (zdjęcia sobie zamieszczę później), z zamiarem zebrania całgo serwisu obiadowo-kawowego.


A to jest mój Miś również urody cudnej :). Przepraszam za brak skromności, no ale przecież czy istnieje jakaś matka, która by swojego dziecka nie uwielbiała? :)


2 komentarze: